Od czasów wojny wiele rzeczy się zmieniło. Z tego, co słyszałam, w tamtych czasach dzieci czym prędzej chciały wyjść ze szkoły i zająć się swoimi sprawami, a czas na lekcjach zabijały „siedzeniem na Internecie” w telefonach komórkowych lub wygłupianiem się za plecami nauczycielki. Teraz jednak na wykładach wszyscy siedzą cicho, zasłuchani i zapatrzeni w osobę prowadzącą zajęcia, chłonąc każde wypowiedziane przez nią słowo.
Siedziałam w ławce z moją koleżanką, Korą, starając się wyryć w pamięci wszystko, co dotrze do moich uszu.
- Niedługo ukończycie szesnaście lat – zaczął nauczyciel, którego nazwiska nie udało mi się zapamiętać. Był całkiem wysoki, miał szpiczasty nos i rzadkie czarne włosy przeplatane gęstą siwizną. Jego oczy koloru stali przesłaniały okulary w czarnych oprawkach, które co chwilę zjeżdżały mu na czubek nosa. – Wiąże się to nie tylko z ogromną odpowiedzialnością, ale też z tym, że będziecie musieli wybrać swoją specjalizację. Wielu z was już wie, jaki żywioł jest mu przypisany, a nawet zaczęło już z nim ćwiczyć. Mimo wszystko są też i tacy, którym nie udało się jeszcze odkryć swego talentu, dlatego też tuż po Ceremonii Wyboru pod okiem najlepszych mistrzów rozpoczną naukę nad wybraną przez siebie specjalizacją.
Skuliłam się na krześle, czując na sobie wzrok połowy klasy. Tak się składało, że chyba tylko ja nie miotam ogniem na prawo i lewo, nie rzucam kamieniami za pomocą telepatii, nie potrafię zapanować nad wiatrem, a woda nie wzburza się po moim skinieniu. Z całą pewnością wzmianka o osobach, które jeszcze nie używają magii była o mnie, ale wykładowca był na tyle wyrozumiały, by nie wskazywać mnie palcem. Pewnie byłabym mu za to wdzięczna, ale to i tak nie miało większego znaczenia, skoro niemal wszyscy to wiedzieli.
- Mówię o tym nie pierwszy raz, ale postanowiłem trochę poprzypominać wam te sprawy, jako że Ceremonia Wyboru zbliża się wielkimi krokami. To wielki dzień dla każdego z was, gdyż to właśnie ona wskaże wam drogę, którą będziecie szli przez życie. Kiedy obierzecie już swój kierunek, nie możecie go zmieniać, więc wybór musi być dobrze przemyślany. Dzisiaj omówimy najważniejsze postanowienia kodeksu laneiliańskiego.
Kilka osób westchnęło z rezygnacją, jednak mężczyzna zdawał się nie zwracać na to uwagi. Podszedł do obszernej, stalowej szafy. Tak w sumie, to niemal wszystkie meble w Tespii (jak i całym kraju) wykonane były z metalu, rzadko kiedy z czego innego. Powód był prosty – nasz metal wytrzyma dużo dłużej niż zwykła deska.
Profesor zajrzał do szafy i wyciągnął z niej opasły tom. Napis na okładce głosił „Prawo Laneilianu”.
- Zaczniemy od rzeczy najważniejszych – kontynuował nauczyciel. – Wkraczacie powoli w okres dorosłości, co wiąże się nie tylko z obowiązkiem pracy na roli, ale oczywiście też z poważnym związkiem i założeniem rodziny. – Kilka osób zachichotało, ale wszystko ucichło, kiedy mężczyzna posłał w naszą stronę karcące spojrzenie. – Teraz jednak przepisy zostały lekko zmienione. Pamiętajcie, że związki magów dwóch różnych specjalizacji są surowo zabronione. Nie zastosowanie się do tego grozi więzieniem, a ich dzieci – zakładając, że takowe będą – dostaną przydomek Wykluczonych i po rozstrzygnięciu sprawy przez Sąd zostaną wydalone z Laneilianu bądź też ich żywot zostanie zakończony.
Spojrzałam zaskoczona na Korę.
- Wiedziałaś coś o tym? – wyszeptałam.
Niestety, jej twarz wyrażała równe zaskoczenie. Pomachała przecząco głową.
Oparłam łokcie o blat metalowej ławki i schowałam twarz w dłoniach. Właśnie się dowiedziałam, że moja przyszłość wcale nie będzie taka, jak ją zaplanowałam. Nie będę mogła być… z nim.
- Psst! Pearl! – syknął ktoś z tyłu, więc zmusiłam się do powstrzymania targających mną emocji i spojrzałam w tamtą stronę. Młody chłopak o brązowych oczach i czarnych włosach uśmiechał się do mnie szyderczo. – I co? Mówiłem Ci, że z Maxem daleko nie zajdziecie.
Kilka jego kumpli parsknęło śmiechem. Zażenowana odwróciłam się od niego. Całe szczęście niczego nieświadomy wykładowca nie zwracał na nas uwagi. I dobrze, bo inaczej mocno by nam się oberwało.
- Druga sprawa: nie możecie stosować magii przeciwko siebie. Jakiekolwiek użycie któregokolwiek z żywiołów przeciwko bliźniemu karane jest więzieniem. Motto magów brzmi „Urodziliśmy się z natury, więc oddawajmy się naturze” i tego powinniśmy się trzymać. Sprawy fizyczne, takie jak wojny lub też bójki, zostawcie tytanom. To ich działalność – powiedział lekko sarkastycznie. A może tylko mi się zdawało?
- To nie fair! – krzyknął ktoś z tyłu.- W czym niby jesteśmy gorsi? Ba, powiedziałbym, że Tytan mógłby się schować przy Magowi Ognia. - Gdy mówił, w jego oczach można było dostrzec iskierkę zazdrości, a jego pięści były zaciśnięte. - Moglibyśmy nieźle dołożyć Antissie i nie zadzieraliby z nami... - dokończył, ściszając swój głos tak bardzo, że ledwo go dosłyszałam.
Nauczyciel odwrócił się w tamtą stronę, zły, że przerwano mu jego wykład. Byłam pewna, że zaraz urządzi nam długi wywód o tym, że nie wolno mu przerywać, zwłaszcza wtedy, gdy omawia coś naprawdę ważnego, na przykład to co teraz, czyli nasze prawo. Zamiast tego koło mojej twarzy przeleciał jakiś przedmiot. Nie zauważyłam, co to było, ale powiew wiatru, jaki wywołał, potargał włosami kilka osób siedzących blisko mnie. Ułamek sekundy później usłyszałam krzyk i brzdęk metalu.
Wszyscy, oprócz profesora, jak jeden mąż odwrócili się w kierunku, z którego dobiegał hałas. Chłopak, który ośmielił odezwać się na lekcji, leżał pod ścianą, trzymając się za głowę. Sąsiad z jego ławki patrzył na niego przerażony – wszystkie rzeczy, które leżały na ich stoliku, porozlatywały się po klasie.
Dopiero wtedy zrozumiałam, że nauczyciel zaatakował chłopaka magią powietrza. Mężczyzna wolnym krokiem podszedł do swojego ucznia. Złapał go za koszulę i jednym szybkim ruchem postawił na nogach. Jego spojrzenie ciskało piorunami. W tamtym momencie cieszyłam się, że w przeciwieństwie do tamtego biedaka, potrafię trzymać język za zębami.
- Tak bardzo śpieszy ci się do walki? – warknął wykładowca, nie puszczając chłopaka. – Skoro nie widzisz innego sposobu wykorzystania swojej siły, przez najbliższy miesiąc będziesz pomagał na polach magom ziemi. Myślę, że po takim doświadczeniu twój temperament trochę osłabnie. - Szybkim, niemal wulgarnym ruchem popchnął go w stronę drzwi. – A teraz zmiataj do pielęgniarki, zanim zaplamisz mi podłogę jeszcze bardziej.
Dopiero po tych słowach zauważyłam, że na ścianie i na posadzce są czerwone plamy. No tak. Uderzył ze sporym impetem o kamienną powierzchnię. Nic dziwnego, że przy okazji coś sobie rozwalił. Mężczyzna wrócił do biurka, wcisnął Prawo Laneilianu do szafki i również ruszył w stronę drzwi.
- Koniec zajęć na dzisiaj – mruknął na odchodnym i zniknął za drzwiami.
- Co za gość! – Kora wcisnęła swoje książki do skórzanej torby i ruszyłyśmy w stronę stołówki. Domyślałam się, co dzisiaj będzie głównym tematem rozmów wśród uczniów i nie byłam z tego powodu zadowolona. Nie chciałam słuchać o tym, jak to ostatnio nauczyciele dziwnie się zachowują, w końcu każdy ma czasem dziwny humor. – Jak można zrobić coś takiego? Przecież nic złego nie zrobił!
- Wtrącił się bez pytania – mruknęłam, bawiąc się zamkiem swojej kurtki. Zrobiło mi się jakoś dziwnie zimno.
- I co z tego! Tyle razy coś takiego zdarzyło się na lekcjach, a jakoś inni wykładowcy nie podtapiają za to dzieci, nie palą im włosów, nie przygniatają głazem, ani nie rzucają o ścianę!
Wkroczyłyśmy to stołówki i gwar rozmów zagłuszył trochę wywody Kory. Ale w tym samym momencie mój humor pogorszył się trzy razy bardziej. Przy naszym stałym stoliku siedział już Max. Wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach, wesołych zielonych oczach i wysportowanej budowie. Zawsze uśmiechnięty i emanujący energią, teraz siedział lekko przygarbiony i ponury. Chyba domyślałam się, dlaczego.
- Pearl, słuchasz mnie w ogóle? – spytała lekko zirytowana Kora. Powędrowała wzrokiem w stronę naszego stolika i westchnęła. – Och… no tak. Pójdę po jedzenie, zajmij mi miejsce. – Sprawnie wsunęła się między osoby w kolejce po dania, a ja powoli ruszyłam w stronę Maxa.
Byłam przyjaciółce wdzięczna, ale czułam też dziwną złość. Z jednej strony dała nam chwilę na spokojną rozmowę w cztery oczy, ale z drugiej zostawiła mnie samą w tym dość trudnym dla mnie momencie. W głowie kłębiło mi się tysiące myśli, nie potrafiłam złożyć ich w jedną całość, a co dopiero podjąć jedną z ważniejszych w moim życiu decyzji. Od roku moja przyszłość była już idealnie zaplanowana, co do joty. Miałam wyjść za Maxa Hamiltona, zamieszkać w domku na obrzeżach kraju, gdzie jest cicho (ale niekoniecznie bezpiecznie) i założyć rodzinę. Wyobrażałam sobie, jak czeszę czarne włosy córki i zaplatam jej warkocz, zupełnie wcielając się w moją mamę sprzed lat. Powiedziałabym jej wtedy, że wygląda zupełnie jak ojciec, ucałowałabym ją w czoło i pozwoliłabym pobiec się bawić z koleżankami.
Ale tak nie będzie. Wszystko legło w gruzach, bo głupi rząd zmienił prawo. Matko.
Usiadłam powoli na ławie, naprzeciw niego. Splotłam palce na kolanach i powoli podniosłam głowę, patrząc mu w oczy. Był smutny. Bardzo.
- Czyli już wiesz. – Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
Uniosłam brwi.
- A ty? Wiedziałeś o tym wcześniej? – spytałam. Nie musiałam mówić cicho, i tak nikt nie zwracał uwagi na naszą dwójkę. Może to i lepiej.
Chłopak westchnął, oparł łokcie o stół i schował twarz w dłoniach. Nagle poczułam wielką chęć popłakania się. Co z tego, że byłam w miejscu publicznym i nie powinnam okazywać słabości, skoro byłam okłamywana przez mojego - już byłego - partnera, nie wiadomo jak długi okres czasu?
- Dlaczego… - Nabrałam powietrza w płuca, powoli je wypuściłam i spróbowałam jeszcze raz. – Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Oszczędziłbyś nam tego wszystkiego – mruknęłam niechętnie, nie patrząc na niego.
- Nie potrafiłem – wyjaśnił cicho. – Mimo wszystko miałem nadzieję, że będziemy mogli to kontynuować… - Położył swoją dłoń na mojej, ale szybko ją cofnęłam i chowałam do kieszeni kurtki. Westchnął. – Przepraszam.
Zamknęłam oczy i spróbowałam zahamować łzy, które cisnęły mi się na policzki. Dopiero zaczęliśmy rozmawiać, a już miałam dość. Jak mógł...
Kiedy udało mi się zapanować nad własnymi uczuciami, wstałam i ruszyłam do wyjścia. Słyszałam, że Max wołał coś za mną, ale nie miałam ochoty na niego patrzeć, a tym bardziej słuchać tego, co do mnie mówi. Oszukał mnie. W tamtej chwili potrzebowałam jedynie spokoju, a na całym wielkim świecie znajdowało się chyba tylko jedno miejsce, które mogło mi go dać.
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńMoże dziewczyna ma jakiś inny talent? Bądź będzie władała wszystkimi żywiołami? To byłoby bardzo ciekawe.
Wyobrażam sobie, jak musi się czuć, jeszcze nie umiejąc żadnej z tych żywiołów. Wszyscy już prawie potrafią któryś z nich opanować, a ona niestety jeszcze tego nie umie. Za niedługo kończy szesnaście lat i może w dniu jej urodzin ukaże się jej prawdziwa moc?
Ten fragment mnie urzekł: Pamiętajcie, że związki magów dwóch różnych specjalizacji są surowo zabronione. Nie zastosowanie się do tego grozi więzieniem". Niby dlaczego magowie z dwóch różnych specjalizacji nie mogą ze sobą być, dlaczego to zmieniono?
Wydaje mi się, że Pearl zakocha się właśnie w magu należącego do różnej specjalizacji...
Ich prawo bardzo mnie zainteresowało. Bardzo fajnie to wymyśliłaś :).
Szkoda mi tylko tego, że dziewczyna będzie musiała zrezygnować z Maxa... Chyba że coś wymyślą...
Ten nauczyciel jest straszny! Rozumiem, że musi utrzymywać rygor, ale dlaczego zaatakował tego chłopaka? Mógł mu zwrócić uwagę, mówiąc coś do niego i tłumacząc mu swoje złe zachowanie... Nie od razu używać siły!
Chłopak naprawdę sobie nagrabił! Jak mógł ją oszukać?!Przecież ta informacja sprawiłaby, że nie cierpieliby aż tak bardzo i może rozstanie nie byłoby tak smutne...
"Druga sprawa: nie możecie stosować magii przeciwko siebie." - powiedziałabym raczej, że przeciwko sobie ;).
Bardzo zaciekawiłaś mnie swoim opowiadaniem :). Według mnie budujesz bardzo ładne opisy i masz fajny pomysł na to opowiadanie.
Pozdrawiam!
Amy :)
[ melodie-serc.blogspot.com ]
Szkoda dziewczyny. Ułożyła już sobie plany na życie, a głupie prawo to popsuło. Fajnie, by było, gdyby ta dziewczyna była z tym chłopakiem. Ale tak to było, by to za proste. Rozdział mi się bardzo podoba i będe wpadać częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://zdesperowane.blogspot.com/
Wybacz, że komentuję z takim opóźnieniem, lecz wcześniej nie miałam za wiele czasu. Na szczęście wczoraj rozpoczęły się w moim województwie ferie i nadrobiłam zaległości. :)
OdpowiedzUsuńRozdział tak samo cudowny jak prolog. Ponownie przedstawiłaś nam świat przez Ciebie stworzony, dzięki bardzo obszernym opisom. Wielki plus za to. :D
Czyżby główna bohaterka posiadała zupełnie inne zdolności, a może wręcz przeciwnie - ma wszystkie żywioły?
Super scena z nauczycielem, gdy użył mocy przeciwko uczniowi. Wprowadziło to zgrozę do Twej historii, dzięki czemu czytelnik może domyślić się, że świat, w którym żyje Pearl nie jest taki cudowny...
Szkoda, że przeżyła takie rozczarowanie z Maxem. :/
Ciekawi mnie co to za miejsce, gdzie dziewczyna chciała się udać.
Naprawdę znakomity rozdział.
Mam szczerą nadzieję, że niebawem wstawisz nowy rozdział. C:
Pozdrawiam!
http://history-of-lily-evans.blogspot.com
Witam.
OdpowiedzUsuńProlog i rozdział 1 podobają mi się – od czasów IŚ lubię czytać o takich alternatywnych światach, piszesz barwnie, dajesz niezłe opisy. Oby tak dalej :)
Mnie z kolei wydaje się, że związek Maxa i Pearl to będzie jeden z wątków tego opowiadania. Może bohaterka wymyśli coś z Maxem – mam nadzieję, że znajdą jakiś zapis w prawie, który unieważni ten, który podał nauczyciel. Swoją drogą, niezły ten nauczyciel! Tak sponiewierać ucznia u nas by się nie dało…
Ciekawa jestem dlaczego tylko Pearl nie włada żadnym żywiołem – zapewne będzie to wyjaśnione w kolejnych rozdziałach, na które czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam
Jeśli masz chęci i czas to zapraszam do mnie:
amandiolabadeo.blogspot.com
Zastanawiałam się jakby tu ująć w słowa to co myślę i wymysliłam - w 1000% zgadzam się z komentarzem wyżej ;)
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas i chęć to zapraszam do mnie, dopiero zaczynam, byłoby fajnie wiedzieć co myślisz :) http://mojepastwisko.blogspot.com/
Dzieńdobrywieczór, przybyłam tu, żeby oznajmić, że (z racji wielkiego serduszka xD) nominowałam Cię do Liebstar Award. Nie, nie dziękuj, naprawdę nie ma za co, to drobiazg! ;3
OdpowiedzUsuńPo więcej informacji zapraszam tutaj:
http://i-will-save-you-from-yourself.blogspot.com/2015/02/liebster-award.html
Pozdrawiam!